Tytuł : Sophie wróć!
Autor : Emma Pearse
Seria : -
Wydawnictwo : PWN
Ilość stron : 237
Ocena : 6/10
Stan : moje (Dedalus 5 zł)
To nie jest zwykła obyczajówka, z psem w
roli głównej. Ta historia wydarzyła się naprawdę i dzięki swojej wyjątkowości
obiegła cały świat.
Wydarzenia początkowo toczą się w
nadmorskim miasteczku Mackay gdzie mieszka rodzina Griffithów – Dave, Jan oraz
ich dzieci czyli Bridget, Ellen, Matty i Luke. Wszyscy oprócz Bridget mieli
kiedyś swoje psy – aktualną pupilką rodziny była Jordy – suczka Luke’a.
Dziewczyna bardzo nad tym ubolewała aż w końcu udało jej się przekonać rodziców
do zakupu pięknej suczki psa pasterskiego – Sophie. W tamtym momencie nikt nie
uważał zwierzaka za nadzwyczajnie odważnego. Każdy uwarzał ją za słodkiego i
nieporadnego brzdąca, którym była. Sophie po jakimś czasie dała się poznać jako
wspaniała towarzyszka i zyskała więcej przywilejów niż wszystkie psy Griffithów
razem wzięte! W końcu doszło do tego, że zabierali ją ze sobą nawet na wyprawy
po oceanie – niestety nie jest to dobry pomysł. Pewnego dnia dochodzi do
wypadku – Sophie znika z pokładu Honey May. Gdzie może być jak nie za burtą?
Ale za burtą jej nie ma, nigdzie nie widać wystającej psiej głowy. Dave i Jan
gorączkowo szukają suczki ale to na nic. Wracają do domu przygnębieni jak nigdy
dotąd. Wiedzą, że nie mogą zachowywać się tak jakby życie straciło jedno z ich
dzieci ale Sophie była dla nich nie tylko psem. Tylko dla niej otworzyli drzwi
do domu I choć kochali wszystkie swoje psy tylko Sophie doświadczyła
przyjemnego uczucia wylegiwania się na fotelu. Każdy był pewny, że suczka jest
martwa I już nigdy jej nie zobaczą ale czy na pewno?
Książka od początku przewidywalna no bo kto
pisałby książkę o psie, który wypada za burtę i umiera? :p Ale całkowicie mi to
nie przeszkadzało. Historia niesamowita i aż dziw bierze bo zdarzyła się
naprawdę! Nigdy nie podejrzewałabym psa o pokonanie takiej drogi. Nawet w
najgłębszych marzeniach nie pomyślałabym, że po takim wypadku jeszcze ujrzę
mojego pupila. Sophie jednak udało się przeżyć tyle miesięcy w kompletnej
dziczy … przepłynąć okrutne wody, w których nie jeden człowiek stracił życie.
Książka oczywiście niesamowicie
wzruszająca, pod koniec ryczałam jak bóbr – ale ja to ja i kocham psy więc nie
wiem jaka byłaby wasza reakcja :p Styl pisania mi się nie podobał bo były to
raczej suche fakty o tym co działo się akurat na wyspie (przykładowo prowadzono
badania nad populacją koali xd) ale nie
brakowało też myśli Jan albo Dave’a co umilało nam czytanie. Ich przywiązanie
do suczki I częste uczłowieczanie jej było czymś wspaniałym. W ogóle cudownie
się czyta takie historie. Rodzina traktuje psa jak członka rodziny I potrafi
wytłumaczyć jego każde złe zachowanie. “Bo dziś miała zły humor, bo ona nie
lubi tego albo tamtego”. To wspaniałe jak ludzie mogą kochać zwierzęta I przejmować
się ich utratą. Książka pod tym względem była naprawdę wspaniała.
Dodatkowym plusem jest to, że Wydawnictwo
Naukowe PWN przekazuje 1 zł od każdego sprzedanego egzemplarza na rzecz
Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt “Na Paluchu” :)
PS Skoro recenzja jest psia to ja wcisnę tu moją psią historię z ostatnich chwil. Rok temu wracając z wakacji dowiedziałam się, że moje najukochańsze szczęście (mam fioła na punkcie psów jakbyście nie zauważyli) ma guza na listwie mlecznej (cycki xd). Guz został wycięty razem z trzema sutkami na zapas i poza trudnym gojeniem wszystko było dobrze. Sucz nosiła kołnierz i kaftanik, chodziłam z nią cały czas na smyczy po domu, a i tak zawsze rano wszystko było rozorane kołnierzem i poprawione lizaniem. A sucza oczywiście jęczała z bólu i gryzła mnie po rękach jak przemywałam... NIGDY czegoś takiego nie polecam, zakładajcie psom większe kołnierze od razu, a nie po fakcie. Oczywiście po zdjęciu kołnierza doszły problemy z gębą. Niusia ma hmmm .. jakby to powiedzieć - dwie wary. Jej fafle są podwójne, tam gdzie powinna być całość jest wcięcie. To oczywiście trzeba przemywać często bo tam dostaje się jedzenie, bakterie itp. ale ogółem jest to tylko kosmetyczna wada. Kiedyś myśleliśmy o zabiegu ale jeśli nie przeszkadza jej to tak bardzo to nie będziemy wdawać się w narkozy bo suczka i tak już pod tym względem często daje czadu niestety, a i najmłodsza nie jest. No więc pomijając te wszystkie problemy było dobrze przez cały rok. Wczoraj wyczułam drugiego guza... Oczywiście dzień po powrocie z wakacji, tak jak rok temu - fatum? Zryczałam się niesamowicie, kocham moją dziewczynkę nad życie i skoro rok po roku następny guz to już bardzo podejrzane. Tym razem zabieg jest umówiony na czwartek na 9 rano i guz od razu leci na badania żebyśmy wiedziały co to za cholerstwo. Zapas trzech sutków znów zostanie wycięty czyli cała listwa mleczna - mój pies jak Angelina Jolie! Proszę trzymajcie za nas kciuki ♥
PS Skoro recenzja jest psia to ja wcisnę tu moją psią historię z ostatnich chwil. Rok temu wracając z wakacji dowiedziałam się, że moje najukochańsze szczęście (mam fioła na punkcie psów jakbyście nie zauważyli) ma guza na listwie mlecznej (cycki xd). Guz został wycięty razem z trzema sutkami na zapas i poza trudnym gojeniem wszystko było dobrze. Sucz nosiła kołnierz i kaftanik, chodziłam z nią cały czas na smyczy po domu, a i tak zawsze rano wszystko było rozorane kołnierzem i poprawione lizaniem. A sucza oczywiście jęczała z bólu i gryzła mnie po rękach jak przemywałam... NIGDY czegoś takiego nie polecam, zakładajcie psom większe kołnierze od razu, a nie po fakcie. Oczywiście po zdjęciu kołnierza doszły problemy z gębą. Niusia ma hmmm .. jakby to powiedzieć - dwie wary. Jej fafle są podwójne, tam gdzie powinna być całość jest wcięcie. To oczywiście trzeba przemywać często bo tam dostaje się jedzenie, bakterie itp. ale ogółem jest to tylko kosmetyczna wada. Kiedyś myśleliśmy o zabiegu ale jeśli nie przeszkadza jej to tak bardzo to nie będziemy wdawać się w narkozy bo suczka i tak już pod tym względem często daje czadu niestety, a i najmłodsza nie jest. No więc pomijając te wszystkie problemy było dobrze przez cały rok. Wczoraj wyczułam drugiego guza... Oczywiście dzień po powrocie z wakacji, tak jak rok temu - fatum? Zryczałam się niesamowicie, kocham moją dziewczynkę nad życie i skoro rok po roku następny guz to już bardzo podejrzane. Tym razem zabieg jest umówiony na czwartek na 9 rano i guz od razu leci na badania żebyśmy wiedziały co to za cholerstwo. Zapas trzech sutków znów zostanie wycięty czyli cała listwa mleczna - mój pies jak Angelina Jolie! Proszę trzymajcie za nas kciuki ♥
Kocham psy, więc ta książka jest jak najbardziej dla mnie! Bardzo ciekawe jest to, że ta historia zdarzyła się naprawdę ;)
OdpowiedzUsuńhttp://alejaczytelnika.blogspot.com/
Ja również uwielbiam psy i jestem bardzo ciekawa tej książki. Na pewno poszukam jej w deadalusie :D
OdpowiedzUsuń