Tytuł : Miasteczko Salem
Autor : Stephen King
Seria : -
Wydawnictwo : Prószyński i S-ka
Ilość stron : 542
Stan : moja (ok. 10 zł w Biedronce)
Tak! Pierwszy klasyk Kinga już za mną! Ale
wiecie co wam powiem? Nie zachwyciła mnie. Może to wina tego, że po prostu TA
książka jest nieciekawa, może nie lubię czytać horrorów, a może cały King jest
dla mnie do bani. Nie mam pojęcia czego to wina ale mam w zanadrzu drugą
książkę tego słynnego Pana i może będzie z nią lepiej :)
Jeszcze tak we wstępie napiszę :) Postanowiłam nie oceniać książek w skali od 1 do 10 i po prostu
zostawię was z moim tekstem, a sami stwierdzicie czy coś z niej wam podpasuje,
a może was zniechęci. Według mnie to bardziej sprawiedliwe bo czasem mam taki
sentyment do bohaterów, że zawyżam ocenę :p Oczywiście na lubimyczytać będę
dawała gwiazdki ale nie sugerujcie się nimi ;)
Książka opowiada (jak już zdradza nam sam
tytuł) o miasteczku Salem. Po dziesięciu latach powraca do niego Ben Mears
kiedyś mały srajdek dziś początkujący pisarz. Powrócił do miasteczka aby opisać
historię przerażającego domu Marstenów. Napisać wam czemu przerażający? To w
sumie jest na początku więc może ktoś uchyli sobie rąbka tajemnicy ale jakby co
TO MOŻE BYĆ SPOILER ;) No więc kiedyś mieszkała tam z pozoru szczęśliwa rodzina
Marstenów. Hubert Marsten pewnego dnia zbzikował I zastrzelił w nim swoją żonę,
potem porobił mnóstwo śmiertelnych pułapek I sam się zabił. Po jakimś czasie
listonosz zdziwiony tym, że skrzynka pocztowa jest pełna postanowił zajrzeć do
domu. Nie wiadomo czemu ale wszedł tylnym wejściem I to uratowało mu życie.
Przy przednich drzwiach była ustawiona strzelba I gdyby ktoś pociągnął za
klamkę straciłby życie. KONIEC SPOILEROWANIA! Od tamtej chwili całe miasteczko
uważa dom Marstenów za nawiedzony i nikt nie ma zamiaru się tam zbliżać.
Nikt oprócz Bena, który usilnie usiłuje się
dowiedzieć czy dom rzeczywiście ma w sobie zło. W tym samym czasie do miasta
przybywa tajemniczy Straker ze swoim domniemanym wspólnikiem, którego nikt
dotąd nie widział Barlowem. Obydwaj kupują tajemniczy dom i starą pralnię chcąc
otworzyć sklep z meblami. Każdy jest zdziwiony ich odwagą bo kto chciał
mieszkać w nawiedzonym domu?
Mniej więcej od czasu pojawienia się Bena,
Strakera i Barlowa w miasteczku zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Pierwszą z
nich jest zamordowanie tamtejszego psa I powieszenie go na bramie cmentarza.
Potem porwanie oraz śmierć dwójki braci. I tak dochodzi do znikania oraz
śmierci coraz większej liczby ludzi. Kto za tym stoi? Możemy się tylko domyślać.
Bo może to dom Marstenów opanował miasto? Może do nowo przybyli Straker i
Barlow? A może Ben ma coś z tym wspólnego?
Książka mimo tylu wątków nie trzyma cały
czas w napięciu. Prawie, że na początku zaczynamy podejrzewać pewne osoby i z
większą lub mniejszą precyzją nasze przepowiednie się sprawdzają. Co prawda
podobał mi się nawiedzony dom no bo co tu dużo pisać. Nawiedzony dom, ze
straszną historią to jest TO. I przyznam szczerze, że czytając pewien fragment
mało zawału nie dostałam kiedy komórka zaczęła wibrować przy ścianie i wydawać
okropne dźwięki (Emilka!!). Ale żeby to był horror po którym spać się nie da to
nie, i może szczęśliwie, że nie :p
Bohaterowie byli spoko ale nie zapałałam do
nich szczególną miłością. Tak bardziej polubiłam Marka i Jimmiego ale główny
bohater Ben nie przypadł mi do gustu. Ogółem mamy tu dużo wątków z innych
domów, tak jakby historie całego miasta. W jednym rozdziale towarzyszymy
rodzinie przy obiedzie, w drugim przenosimy się na wysypisko gdzie gość wybija
szczury, a w trzecim trafiamy do pensjonatu gdzie mieszka Ben. Takie skakanie z
jednej strony mi się nie podobało bo to nas rozprasza, nie pozwala wczuć się w
historię ale kiedy okazało się, że zdarzenia w domu są ze sobą jakoś powiązane
to bardziej zaczęło to do mnie przemawiać.
Nie żałuję, że po nią sięgnęłam ale gdybym
miała teraz kupić to zastanowiłabym się ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz