Tytuł : Cienie
Autor : Amy Meredith
Seria : seria „dotyk ciemności”
Wydawnictwo : Amber
Ilość stron : 243
Ocena 8/10
Stan : moja (Dedalus – ok. 10 zł)
Książka
zaskoczyła mnie bardzo ale to bardzo pozytywnie. Muszę
powiedzieć, że
podobała mi się
bardziej od „Niezgodnej” :P Trzeba przyznać, że
„Niezgodna” była napisana lepiej pod względem
technicznym i bardziej przemyślana
jeśli chodzi o fabułę
ale „Cienie” poszły mi znacznie szybciej i przyjemniej.
Książka
opowiada o dziewczynie imieniem Eve, która zauważa
pewne dziwne zdarzenia kiedy jest w pobliżu
urządzeń
elektrycznych. Na przykład żarówki,
które nagle przestają świecić
albo laptop zepsuty pod jej dotykiem. Razem z przyjaciółką
starają się
rozwiązać tą
tajemnicę. W tym samym czasie w ich mieście
pojawiają się
nowi chłopcy – Luke i Mal. Obydwaj przystojni ale to
jedyna łącząca
ich cecha. Luke jest straszliwym flirciarzem,
zmienia dziewczyny jak rękawiczki
ale jeśli chodzi o naszą
Eve – czasem lubi sobie z niej pożartować. Mal natomiast jest bardzo tajemniczy, mało
mówny ale za to śle
naszej bohaterce setki seksownych uśmiechów
– i do tego świetnie
pachnie :P
Dowiadujemy się
potem, że miasteczko Deepdene
nosiło kiedyś
nazwę Demondene. I wtedy zaczyna się
dochodzenie na temat tytułowych cieni. Stare łacińskie
zapiski zmarłego księdza.
Książka o wiedźmie,
która zmarła dawno temu – cały czas rozpowiadała o demonach.
Kobiety trafiające
do psychiatryka. Dzieje się
tyle wam powiem ;)
Na okładce pisze (to wcale nie jest
spoiler! Sama przeczytałam to przed książką
:p ) „Niegrzeczni chłopcy są
fajni, ale randkowanie z demonem?” i wtedy się
zastanawiasz. Czy spotkania z Lukiem można
uznać za randki? Czy tu chodzi o Mala? Sama miałam mętlik
w głowie bo żaden
z nich nie wydawał mi się
być tym złym. Książka
pochłonęła mnie na tyle, że
wystarczyło kilka godzin (nawet nie liczyłam ale chyba 3 z
przerwami na obiad i siusiu :p ) abym przewróciła ostatnią
kartkę i westchnęła
bo nie mam drugiego tomu! Skończyło
się tak .. hmmm, chyba nie mogę
wam powiedzieć jak. Ale powiem tyle – gdybym miała drugi tom to
nawet nie wstałabym z kanapy :P
Jeśli
chodzi o styl pisania to bardzo mi on przypasował do gustu. Wszystko było
napisane prosto i miło – stworzone wprost do pochłaniania. Dialogi
przyjemne i z humorem, nic dodać nic ująć.
Jednak tutaj mam jedną
wadę. Zdziwiło mnie kiedy Luke powiedział
o sobie w formie żeńskiej
czyli „ .. bo ją
wkurzyłam.” :P Wyższej
oceny nie dostała tylko i wyłącznie
dlatego, że nie była tak
rozbudowana jak np. „Dary Anioła”, miała całkiem proste słownictwo i była …
taka krótka noo!
Emilka, masz dużo nauki, masz dużo nauki pamiętaj :C
OdpowiedzUsuńSuper recenzja :c
Książka zapowiada się na prawdę ciekawie. Jak tylko wpadnie w moje ręce to z pewnością przeczytam :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie
addictedtobooks.blog.pl
Przeczytałam tą książkę z rok temu i również mnie jak ciebie nie zawiodła. Oczywiście polecam również dalsze cześci. Ja po przeczytaniu wszystkich czterech tomów jestem zadowolona że ruszyłam i przeczytałam tą sage
OdpowiedzUsuń